5. Phobetor - włączyłem bez specjalnej nadziei, a dostałem solidny, rodem z UK, nieco ambitniejszy death metal (z, moim zdaniem, wyraźnymi elementami blacku) z kobiecym wokalem w wykonaniu pani nazywającej się Debora Conserva. Ściana dźwięku, ale wyraźnie słyszalne uderzenia w bęben, co jest raczej domeną takich zespołów jak Mgła, a więc innego gatunku. Zdecydowanie warto sprawdzić - rewelacji nie ma, ale jest groove, melodie i po prostu bardzo dobre granie.
6. Phantom Corporation - Niemcy. death, grind, powerviolence - wiecie dobrze, że nie będę umiał tego nazwać. Niesamowita dawka energii, brak stopowania swoich "żądz", satysfakcjonujący wokal, głowa sama chodzi do headbangingu. Czego chcieć więcej?
7. Xenoblight - pani się drze w tym duńskim death/thrash/hardcore'owym zespole. Drze bardzo wysoko, z taką specyficzną wibracją, w kompletnie niezrozumiały, ale satysfakcjonujący sposób. Mocno słyszalne nuty, riffy, ale też sporo mięsa. Tylko nie wiem, po jaką cholerę rozwijają te utwory na długość ponad miarę i jeszcze spowalniają kilkudziesięciosekundowymi "pasażami" gitarowymi. Rozumiem ambicje, ale, jako prosty chłopak, uważam, że bez tego byłoby to znacznie lepsze.
8. Sidious - znowu włączyłem bez nadziei i znowu Wielka Brytania mnie pozytywnie zaskoczyła. Black metal, ale natchniony, nieco hipnotyczny, mocno wkręcający, nie tyle demoniczny, co może bardziej rytualny. Płyta "Black Insurrection" jest świetna, bardzo dobrze sprawdziła się w pracy jako tło. Są blasty, jest klimat - daję znak jakości.
(2/2)
@muzykametalowa #muzyka #Metal #MetalPany #BlackMetal #DeathMetal